środa, 17 sierpnia 2016

Rozdział 1 "Nie zrobicie mi tego..."

Lilly's POV


Biegnę, czuję że przed czymś uciekam, ale nadal nie wiem przed czym. Nagle przede mną wyrasta jak z pod ziemi jakiś mężczyzna ubrany cały na czarno. Chce mnie złapać, już dotknął mojego ramienia, gdy opada mu kaptur. Chcę zobaczyć jego twarz lecz budzę się z krzykiem. Próbuję się dobudzić, jeszcze lekko przestraszona wstaję z łóżka i drżącym krokiem podążam w stronę łazienki. Po porannym prysznicu ubieram się w leginsy oraz w moją ulubioną zieloną bluzkę na ramiączkach z misiem. Wychodząc z pokoju wyczuwam woń przepysznych naleśników i od razu zapominam o moim dziwnym śnie. Pewnym krokiem idę do jadalni, a przy stole zastaję moją mamę.
- Przygotowałam twoje ulubione naleśniki z serem i czekoladą, słoneczko.
 Ok robi się dziwnie, chyba muszę się wycofać, nigdy nie była dla mnie aż tak miła. No owszem jest dla mnie jak przyjaciółka, ale bez przesady.
Już miałam się odwracać i wychodzić, gdy usłyszałam jakże cudownie wkurzający głos mojego ojczulka.
 - Kochanie, perełko siadaj przy stole. Zjemy razem śniadanko.
Dobra to naprawdę jest baaardzo dziwne.
Z niechęcią usiadłam przy stole. Gdy mama przyniosła kakao, zaczęliśmy spożywać posiłek. W pokoju panowała napięta atmosfera. Ciszę przerwał mój ojciec.
-Córeńko, mamy ci coś ważnego do powiedzenia.
Wiedziałam, że coś ode mnie chcą. Przecież nie można być tak nienaturalnie miłym.
- No więc, .. jak ci to powiedzieć, ... chodzi o ... o to, że...-jąkała się moja mama.
-Chodzi o to, że wysyłamy cię w pewne miejsce byś znalazła sobie męża.
-Cc...co. Jak to? Nie, nie zrobicie mi tego! To nie jest średniowiecze!
Co oni sobie myślą, męża w moim wieku pff. Oni oszaleli, powinni się leczyć. Jak będę chciała sobie znaleźć kogoś to sobie znajdę.
- Kochanie, tak będzie dla ciebie najlepiej. Od zawsze wiedzieliśmy, że nie masz przyjaciół, a co tu dopiero mówić o chłopaku. Więc zdecydowaliśmy, że ci pomożemy i sami go znajdziemy.
- Oszalałaś, ty się na pewno dobrze czujesz.
- Nie odzywaj się tak do matki młoda damo. Lot masz zarezerwowany na jutro na 12.00, lecisz tam i koniec.
- Nigdzie nie lecę, nie mam zamiaru, cześć.
-WRACAJ TU TERAZ SMARKULO!
Nie słuchając mojego ojca wybiegłam z domu i jak najszybciej pobiegłam w stronę Memphis Park i zaszyłam się na polance wśród drzew. Zawsze lubiłam tu przebywać, to jest moje takie tajemne miejsce. Nie wierzę, że będę musiała to wszystko zostawić i wyjechać. To tu właśnie, w Memphis miałam pójść na studia, tu miałam mieszkać, żyć. Co prawda pewnie na drugim końcu miasta, dalej od rodziców, ale tak miało to wyglądać. Miało być tak pięknie, ale przez widzimisię moich rodziców będę musiała gdzieś jechać, nie wiadomo gdzie, by znaleźć sobie męża. Boże jak to brzmi. W ogóle o co w tym wszystkim chodzi, jak niby mam sobie go znaleźć. Nie wiem, już nic nie wiem. Nie chcę nigdzie jechać.
Nagle poczułam jak pojedyncza łza spływa po moim policzku, potem pojawiło się ich więcej, dosłownie ryczałam. Nie chcę widzieć moich rodziców, a szczególnie mojego ojca.
Zrobiło się zimno, na niebie pojawiły się już fioletowo-pomarańczowo-żółte refleksy, więc musiało być już późno. Nie wiem ile siedziałam na tej polance, ale wychodzi, że bardzo długo.
Gdy byłam w połowie drogi  zaczął padać deszcz, niebo było już czarne no lepiej być nie mogło. Ale jedno szczerze muszę przyznać, że Memphis w nocy jest cudowne. 



Gdy byłam już przed domem zaczęłam się niesamowicie denerwować, byłam wręcz przerażona. Jak najciszej mogłam otworzyłam drzwi i weszłam do mojego domu. Już myślałam, że uda mi się bez problemów dostać do mojego pokoju, ale ja oczywiście zawsze muszę mieć szczęście. Gdy miałam już wejść na pierwszy stopień schodów, światła w salonie się zapaliły, a zza ściany wyszedł mój ojciec. 
- Co ty sobie myślisz dziewucho?! O której do domu się wraca? Wiesz jak twoja matka się martwiła.
- Ale ty na pewno się nie martwiłeś! Gówno cię obchodzę! 
- Jak ty się do mnie odzywasz! 
Nagle poczułam pieczenie na moim policzku. Nie mogłam uwierzyć w to co zrobił. Pierwszy raz      w życiu ktoś mnie uderzył. Wiedziałam, że jest chamem, ale nie damskim bokserem. 
- Nienawidzę cię! Niszczysz moje życie!
Po tych słowach odwróciłam się i weszłam na górę. 
- Wzajemnie. - ledwo go usłyszałam i zobaczyłam jego chytry uśmieszek. 
Bez wstydu i emocji wrócił do sypialni jakby go to wcale nie obchodziło.
Od razu po wejściu do pokoju, udałam się do mojej łazienki, weszłam pod prysznic, usiadłam pod ścianą i płakałam. Po prysznicu i przebraniu się w moją ulubioną piżamę rzuciłam się na łóżko            i myślałam o swoim życiu i jak bardzo go nienawidzę, przez resztę nocy już nie zasnęłam.